Kochani, notka nieco szybciej, tak jakoś wyszło ;)
Zapraszam do czytania!
~*~
- I
jak postępy panno Paver? - Pytam się kobiety siedzącej na
przeciwko mnie.
-
Panie Malfoy, nie ma postępów. Hermiona jest w tragicznym stanie
psychicznym. Chcę jej pomóc, ale odpowiada tylko "tak" i
"nie". O ile odpowie. Tu w szpitalu, nie mogę jej pomóc.
Mogę ją przenieść do kliniki. Mieliśmy podobne przypadki. Może
tam, razem z moją kadrą coś wymyślimy. - Mówi.
-
Nie ma opcji, żeby zamknąć ją w klinice. - Twardo odpowiadam.
Kobieta patrzy się na mnie. Jest młoda. Ma około 23 lat. Długie,
jasne, lśniące włosy opadają jej na plecy. Ma bardzo symetryczną
twarz. Trochę zbytnio haczykowaty nos. Ale jej oczy. Są koloru
mięty. Uśmiecham się do niej uwodzicielsko.
-
Może przejdźmy na "ty". Draco. - Mówię. Kobieta
uśmiecha się.
-
Michelle. - Odpowiada i podaje mi dłoń. Składam na niej pocałunek.
-
Tak więc Michelle. Co ty na to, żeby wizyty składać jej w domu.
Może tam będzie czuła się pewniej i bezpieczniej. Zapłacę
podwójnie. -
-
Ale najpierw odpowiedz mi na pytanie, Draco. Dlaczego Ci tak na tym
zależy? - Pyta.
-
Obiecałem komuś, że się nią zajmę. - Mówię. Przecież nie powiem jej całej prawdy. Michelle patrzy się na mnie
delikatnie mrużąc oczy.
-
Dobrze. Mogę ją odwiedzać w domu. Podaj mi adres. I zjawię się
tam w czwartek. -
- W
czwartek dopiero ją wypisujemy. Może być piątek? - Pytam. Kobieta
uśmiecha się, wstaje i pochyla nade mną.
-
Oh, Draco, Draco. Może być w piątek. Ale jeden warunek. W czwartek
idziemy na kawę. - Mówi, kładzie mi karteczkę na biurku i
wychodzi, kręcąc przy tym ponętnie pośladkami. Uśmiecham się pod
nosem. Taka przewidywalna.
-
Kobiety...
~*~
-
Granger. Dzisiaj wychodzisz. - Mówię do kobiety siedzącej na
łóżku. Patrzy się nieprzytomnie w okno. Tak strasznie się
zmieniła... Kontrolnie sprawdzam, czy zjadła to co jej podano.
Talerz jest pusty. Kiwam głową. Podaję jej wypis i pomagam jej
wstać. Prowadzę ją na wagę. Mrużę oczy i spoglądam na wynik.
-
Powiedz mi, jak to możliwe, że po trzech tygodniach w szpitalu,
przytyłaś tylko 2 kilogramy? Powinnaś mieć dodatkowe 10. - Mówię.
Hermiona patrzy się na mnie tymi smutnymi, pustymi oczami.
-
Ty tu jesteś uzdrowicielem. Ty mi powiedz. - Mruczy pod nosem
podchodzi do szafy, gdzie stoi jej mała torba z ubraniami i
kosmetykami. Ledwo ją podnosi. Zbliżam się do niej i zabieram
torbę. Otwieram drzwi i puszczam ją przodem. Na korytarzu już
czeka na nią Potter. Podchodzi do Hermiony i przytula ją mocno.
-
Cieszę się, że Cię widzę. - Szepcze. Następnie rzuca się na
mnie i przytula się do mnie z całej siły. - Dzięki, że
postawiłeś ją na nogi. - Odsuwam się od niej.
-
Możemy jeszcze zamienić słowo? - Pytam i odchodzę parę kroków.
Ruda podąża za mną. - Słuchaj, jej dalej trzeba pilnować. Przede wszystkim czy je. Wszystkie tabletki i ostre rzeczy trzeba jej
zabrać. I ktoś naprawdę musi jej pilnować. Zatrudnij kogoś.
Niech z nią mieszka. Niech gotuje, sprząta i pilnuje. Psycholog
przychodzi dwa razy w tygodniu. We wtorki i w czwartki. Ale pierwszy raz przyjdzie już jutro. Kosztami się
zająłem. - Mówię. Ginny kiwa głową.
-
Dobrze Draco. Zatrudnię kogoś. I dziękuje Ci. -
-
To moja praca, Potter. - Mówię i podaję jej dokumentację Granger.
- Nie chcę jej tu znowu widzieć, przynajmniej nie z tego powodu. -
Odwracam się i odchodzę. Za plecami słyszę jeszcze tylko Ginny
mówiącą coś do Granger. Mam złe przeczucie, że jeszcze je tutaj
nie raz zobaczę.
~*~
- Oj Draco, ta kawa jest świetna, naprawdę. Restauracja też jest świetna, ale przytulniej chyba będzie u mnie... - Mówi Michelle, przygryzając wargę.
- Wybacz Micha, ale nie mogę. Mam... Pracę jeszcze. - Niepodobne to do mnie. Właśnie odmawiam sobie cudownego sexu. Michelle wygląda na zawiedzioną.
- A innym razem? Hmmm? - Nie chcę żeby Micha rezygnowała z pomocy Hermiony, a wygląda na mściwą kobietę.
- Innym razem nie ma problemu. Może przyszła środa? -
- Jasne, pasuje. To widzimy się w środę Draco
~*~
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału... No ale cóż. Jest